Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamość jest tym czymś, czyli półprzewodnik Michała K. CZĘŚĆ VI

Joanna Nowicka
Z serii: znaki i przysłowia drogowe
Z serii: znaki i przysłowia drogowe
O rondzie Braci Pomarańskich, niebezpiecznej poczcie, florze zamojskiej i Parku Miejskim - z radością prezentujemy Wam VI część półprzewodnika Michała Kimaka "Zamość jest tym czymś".

Rozdział 69
Mery nachylając się nad Dżonem delikatnie pokazała mu to co tak nieumiejętnie próbował ukryć dekolt jej wieczorowej sukni.
-Wiesz- zagaiła z tym swoim słodkim i wiele obiecującym uśmiechem.
-Tak?- z lekkim męskim rozleniwieniem, rozwiązując muszkę szepnął Dżon.
- Całe szczęście , że wtedy , w tej windzie wykorzystałeś wszystkie swoje umiejętności , by wydostać nas z opresji , bo już było z nami krucho.

No zwiedzamy , zwiedzamy , nie zatrzymywać się nie gadać tam z tyłu i niech pan zabierze tą rękę z tej pani, to nie autobus, jest sporo miejsca.

A teraz będzie o rondzie. Jest to miejsce związane z wojnami i kojarzy się przeróżnie. Z obu stron otaczają go bramy Lwowskie, stara, która jest starsza i nowa , które jest tej pierwszej vice versą, gdyż jest nowsza. Rondo ma nazwę Braci Pomarańskich. Pamiętać należy , że Zygmunt wymyślił "O mój rozmarynie". Jeśli ktoś nie zna tej piosenki, to niech sobie da spokój ze zwiedzaniem, nie poczuje klimatu ,żeby się nawet wziął i spocił z wysiłku. Tyle na temat.

W starej bramie mamy widoczne cegły pochodzące z cegielni i tworzące takie ceglane sklepienie. W nowej zaś mieści się najstarsza polska orkiestra symfoniczna. Kiedy ją zakładał Namysłowski, oprócz instrumentów muzycznych kupił swoim muzykom kompletne oporządzenie i co w tamtych czasach nie było rzeczą powszechną buty. Wtedy większość ludności udawała Cejrowskiego po prostu. Ale fanaberie szlacheckie z czasem sytuację tą jak widać zmieniły i dziś już większość z nas ma jakieś klapki albo sandały jak to turyści, czy lakierki jak nowożeńcy i kelnerzy czy też jak na ten przykład wojskowi koziejeby.

Spójrzmy poza nową bramę , otóż widzimy giełdę , to znaczy jej nie widzimy bo plac tylko po niej pozostał, ale jak wiadomo najlepsze interesy robi się poza oczami tak więc w nagrodę za w pełni profesjonalną obsługę i nie dopytywanie się bez przerwy o pochodzenie dóbr doczesnych już za panowania zdaje się trzeciego ordynata giełda została sprzedana wraz z budynkiem do Hogwartu, gdzie nadal jest używana i wykorzystywana do celów dla której ją stworzono.

Patrząc w stronę ulicy Żdanowskiej widzimy próby zastępczego budownictwa wysokościowego. Otóż już w XIX wieku próbowano w Zamościu wznosić wieżowce , ale jak już wspomniałem Dyrekcja ochrony zabytków zabroniła je stawiać ze względu na możliwość zasłonięcia miasta przez w/w. W związku z tym postanowiono , że na początek powstanie winda , a potem dobuduje się resztę. Winda więc zbudowano w poziomie , by potem jak uzyska się pozwolenie na wieżowiec podnieść ją tylko. Niestety do dziś Dyrekcja pozwolenia nie wydała , a sprytna PKP jeszcze w XIX wieku zaczęła tędy puszczać kabiny z układem poziomym (niestety bez guzików z piętrami).

Na końcu tej ulicy przy której akurat jesteśmy jest poczta. Po drodze jest szkoła muzyczna, ale o tej akurat nic nie wiem, gdyż w dwóch poprzednich lokalizacjach byłem jej kilkukrotnym uczniem, a w tej jakoś nie. Mijamy renesansową fontannę na rynku wodnym. Malkontenci mówią , że nie ma w niej charakterystycznych dla renesansu detali. A co to ma być, mówią jakby w czasach odrodzenia żyli. Przecież widać, że to prowizorka, a naród nasz znany jest z tego, że prowizorki są najtrwalsze, widać więc wyraźnie, iż mogło być tak, że sam Mormorando rowerem przez nią przejeżdżał do pracy. Ale poczta, nareszcie . Proszę być bardzo ostrożnym . W tym miejscu może dojść do dosyć niebezpiecznej sytuacji. Jeżeli zaplączemy ręce do tyłu, lekko pochylimy się do przodu i staniemy obok drzwi wejściowych , możemy zostać uderzeni w twarz, a to przyjemne nie jest. Nie dobrze jest też i nierozsądnie zostawiać palce na przecięciu linii framugi lub futryny. Jest nawet takie przysłowie "nie pchaj w Zamościu między drzwi" zresztą.

I jak państwo widzą już możemy wysłać list, czy paczkę , albo zapłacić rachunki. No to idziemy dalej.

Mijamy sprytnie Katedrę i dochodzimy do Bramy Szczebrzeskiej. Ech ileż ciekawych historii, zabawnych anegdot i różnych facecji wiąże się z tym miejscem. Ale nie będę Państwa zanudzał tylko, w związku z tym ,że niedawno wspominałem o ulicy Żdanowskiej to opowiem szanownym czytelnikom o tutejszej florze.

Zacznę od drzewa , któremu z cała pewnością doskwierała samotność dopóki nie weszliśmy do NATO. Otóż swego czasu przedostatni bodajże ordynat przywiózł był do Zamościa sadzonkę miłorzębu. Nie wiedział bidulek , że jest to drzewo dwupłciowe i tak przez prawie sto lat stał sobie ten nieszczęsny okaz zapylając całe otoczenie , być może nawet w tym czasie jakieś krótkie chwile radości przeżywając , ale bliskości nie czuł. Na całe szczęście wstąpiliśmy do paktu i jeden amerykański pułkownik przywiózł nam w prezencie drugi okaz . Nic to , że posadzili tego drugiego w innej stronie miasta. Siła drewnianej miłości wielka jest i pyłkiem się dzielić zaczęły drzewka . Pozostaje tylko jedna kwestia. Czy aby nie są te drzewa jednopłciowe, bo może się okazać , że nasza sadzonka gomorytką być może . A fuj.

O drzewie tak szerokim ,że ... to już wspominałem. Teraz będzie o sekwojach i ryżu. Otóż , co być może Państwa zaskoczy to to tutaj raczej nie rośnie. Koniec.

Pamiętacie jeszcze może taką bajkę z dzieciństwa jak to był Lech i Czech i rósł dąb. Otóż według najświeższej wiedzy dendrologicznej , był to prawdopodobnie dąb szypułkowy. Jak wiadomo występuje on na naszym terenie w wielu formach. Najlepiej widoczne egzemplarze można co prawda zobaczyć w Zwierzyńcu , ale i w naszym słodkim Zamościu co krok natykamy się na ślady po wymienionej roślinie. W każdym, urzędzie wisi Orzeł, który przecież występuje w baśni, o której na wstępie.

W czasie potopu szwedzkiego, oblegające Zamość wojska króla Gustawa przyniosły ze sobą niechcący zarodki drzewa , wspaniale upamiętnionego w swojej rodzimej literaturze. Niestety mamy u nas zbyt ciepły klimat , drzewo to z lekka zmutowało i kwitnie oraz wydaje owoce wieczorami i nocą. Sprytnie kryjąc się zresztą przed okiem uzbrojonym w kamerę lub aparat. Występuje głownie w miejscach gdzie nie dociera ani straż miejska , ani tym bardziej policja. Aha zapomniałem , przecież Państwo nie wiedzą o jakie drzewo chodzi. Otóż to , które tak bardzo nas cieszyło w Pipppi Langstrumpf, czyli drzewo butelkowe.

A skoro już jesteśmy przy Peowiaków to odejdźmy od przydługiego wykładu o roślinności a wspomnijmy o pewnym jakże interesującym przesądzie. Otóż jeżeli kobieta stanie plecami do bastionu siódmego, lekko przymknie oczy i zacznie delikatnie wodzić językiem po ustach jednocześnie przytrzymując dłońmi swoje piersi, otóż wtedy to fajnie wygląda.

No dobra , jak już tu stoimy gdzie stoimy opowiem Wam drodzy czytelnicy o ulicy przy której się znajdujemy. Partyzantów w tłumaczeniu na wiodący język unijny Banditenstrasse. adąc prosto przez tory i skrzyżowanie o ruchu krzyżowym ( trzeba zajechać za plecy skręcającego żeby skręcić, przejedziecie uwierzycie , że nie bujam) trafiamy na nowe miasto. Tak szczerze to zupełnie inna historia, ale wśród świąt zamojskich nowe miasto jest miejscem , w którym powstało i utrzymuje się po dzień dzisiejszy Święto Dyszla , czyli czwartek. Dzień ten(czyli czwartek właśnie ) na całym świecie uważany jest za jakąś kalendarzową pomyłkę , a u nas proszę bardzo jest podniesiony do rangi ( tu proszę wpisać jaka to ranga , gdyż każdy inaczej czwartek odbiera).

A teraz idziemy do parku. A później do ZOO.W parkowym stawie pływały kiedyś wielkie karpie , ale jakiś kretyn puścił w zimie jakiś produkt uboczny i się wydusiły. najweselsze jest w tym to ,że pamiętam jak ludzie te ryby wybierali i nieśli do domów w celach konsumpcyjnych . Jak widzicie nadal mamy mieszkańców nas byle rybka nie zmoże. Kiedyś cały park był gęsto zalesiony akacjami , ze względów bezpieczeństwa wycięto je jednak. Chodziło o to , iż do pobliskiego ZOO miano sprowadzić żyrafy , a te jak wiemy akcjami się żywią i była obawa, że mogą (jak to żyrafy) przeskakiwać ogrodzenie i objadać młode pędy tutejszych akacji. W ogóle w parku jest super, a byłoby jeszcze bardziej ekstra gdyby jednak sprowadzono do niego foczki, tak jak drzewiej bywało. Ech.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zamość jest tym czymś, czyli półprzewodnik Michała K. CZĘŚĆ VI - Zamość Nasze Miasto

Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto