Pijawki jechały w ubiegłym tygidniu w pociągu relacji Lwów-Wrocław. Celnicy podczas rewizji pociągu zauważyli w jednym z przedziałów lodówkę. A w niej pięć bawełnianych worków, które się poruszały.
- Okazało się, że w środku znajduje się aż 2 tysiące żywych pijawek. Identyfikacja tych zwierząt pozwoliła określić, że należą one do gatunku pijawek lekarskich - mówi Edyta Chabowska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu.
Do przemytu zwierząt przyznał się 58-letni obywatel Ukrainy. Mężczyzna nie zgłosił pijawek do kontroli. Nie posiadał też wymaganego w takich sytuacjach zezwolenia Ministra Środowiska na przewóz zwierząt przez granicę.
Pijawki trafiły do zamojskiego Ogrodu Zoologicznego. Tutaj umieszczono je tymczasowo w akwariach na zapleczu.
- Docelowo prawdopodbnie wpuścimy je do oczka wodnego na wybiegu gazeli dorkas. Tak zrobiliśmy ponad dwa lata temu, gdy trafiła do nas gigantyczna ilość 7 tysięcy pijawek, również z przemytu. Gazele dorkas to zwierzeta pustynne, nie piją wody znajdującej się w oczku, więc nie ma ryzyka, że do pyska niespodziewanie przyssie im się pijawka - mówi Łukasz Sułowski, wicedyrektor zamojskiego zoo.
Dyrekcja zoo już dziś na poważnie zastanawia się jak w przyszłości radzić sobie z taką pijawkową "klęską urodzaju". W ogrodzie przyznają, że karmienie zwierząt jest bardzo czaso i kosztochłonne (od red. pijawki dostają skrzepy ze sproszkowanej krwi): - Działający przy naszym ogrodzie ośrodek kwarantannowania i przetrzymywania zwierząt nielegalnie wwiezionych do strefy Schengen jest przygotowany na przyjęcie różnych zwierząt, ale musimy przyznać, że takich ilości pijawek się nie spodziewaliśmy - mówi Łukasz Sułowski.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
