Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sitaniec: Zwierzęta nie żyją. Kto zawinił? (reportaż)

Joanna Nowicka
Tydzień temu pisaliśmy o makabrycznym odkryciu jakiego dokonała policja w Sitańcu. W jednym z gospodarstw funkcjonariusze odkryli siedem padniętych krów, w tym jedną w stanie rozkładu. Wśród nich stał wychudzony, słaniający się na nogach koń – jak się okazuje – rasowy angloarab. Dziś możemy podzielić się z Wami wrażeniami z wizyty w Sitańcu. Rozmawialiśmy z sąsiadami i z samym zainteresowanym.

Przypominamy, że sprawa wypłynęła w czwartek, 19 maja. Policjanci wraz z pracownikiem gminy i inspekcji weterynaryjnej udali się do gospodarstwa 59-letniego rolnika z Sitańca –Bolesława Z., ponieważ dotarły do nich sygnały o niepokojącym smrodzie wydobywającym się z jednego z budynków. Co zastali w środku?

- W jednej z obór leżało 6 padniętych krów. W pomieszczeniu tym, bez dostępu światła, przebywała również wychudzona i zaniedbana kobyła. W kolejnej oborze ujawniono 17 sztuk żywych krów. Ich warunki bytowania pozostawiały wiele do życzenia – mówi Joanna Kopeć zamojskiej policji - Za zabudowaniami gospodarczymi, policjanci ujawnili kolejną sztukę padłej krowy w stanie daleko posuniętego rozkładu.

Później okazało się, że dzień wcześniej firma utylizacyjna wywiozła z gospodarstwa 27 sztuk martwego bydła. Kilkanaście sztuk natomiast miało być wywiezionych już w styczniu.

Łatwo tu trafić

- Pewnie, że wiem gdzie to jest. Pójdzie Pani kilometr prosto i na pewno zauważy po prawej stronie. Nieotynkowany dom, dużo maszyn rolniczych leżących w wysokiej trawie– tłumaczy pan Ryszard z Sitańca – Czy wiedzieliśmy o tym? Wszyscy wiedzieli, bo widać było jak te krowy wyprowadzał.
- To uczony facet – dodaje pan Ryszard – Jest po studiach a ostatnio jeszcze startował w wyborach do Izby Rolniczej. Ma bardzo dużo pola, ale już chyba tego nie uprawia. Teraz jest chyba już w domu, bo żona mówiła, że go w kościele widziała.
Dom znajdujemy bez trudu. Posesja jest duża, choć na pierwszy rzut oka ciężko dojrzeć budynki. Dużo tu zieleni, wysoka trawa i wszędzie sprzęt rolniczy: ciągniki, siewnik, przyczepy. Za domem budynki gospodarcze. Na podwórzu wita nas siedem ujadających psów i starszy człowiek, jak się okazuje, szwagier Bolesława Z, który pomaga mu teraz w gospodarstwie.
- Ja nic nie wiem, nie jestem upoważniony do informowania. On jest w Zamościu, załatwia swoje sprawy i nie wiem, kiedy będzie – mówi zdenerwowany – Proszę stąd iść!

Sąsiedzi

Rozmawiamy z 85-letnią sąsiadką (kobieta prosi nas o nie podawanie nazwiska) – mieszka parę domów dalej.
- To już trwało parę ładnych lat i wszyscy wiedzieli, że nie jest dobrze. Od jakiegoś czasu nie dało się już tamtędy przejść, bo tak śmierdziało – mówi kobieta – I wszyscy pytają czemu sąsiedzi nic nie zrobili. A ja się pytam kto miał tam pójść jeśli on nikogo do siebie nie dopuszczał a koło domu biegało 18 psów.

Z psami podobno były problemy nie od dziś. Bo było ich dużo i wałęsały się po wsi.
- Przecież była kiedyś taka sprawa, że te psy zaatakowały małą dziewczynkę i poszarpały jej sukienkę. Policja w tej sprawie interweniowała, ale nic się nie zmieniło – mówi sąsiadka –Psów jest 18 i nie on ich chyba nie karmi. Wie pani jak to było? Jak jakiś cielak czy krowa padała to one dobierały się do tej padliny, zdzierały skórę i roznosiły o polach. Widziałam to przez okno.

Nasza rozmówczyni twierdzi, że gdy ludzie pytali czasem Bolesława Z. po co mu tyle pola i zwierząt, miał odpowiadać „ja to lubię”.
- Lubi? Tyle zwierząt wymordował. Ktoś głupiego psa uśmierci i mu większe kary grożą a temu nic nie będzie pewnie – denerwuje się kobieta – Ktoś musi za to odpowiedzieć, ale nie wiem kto. Może Ci, którzy mu dotacje na to wszystko dawali, albo ten nowoczesny ciągnik sprzedali. Przecież muszą być jakieś kontrole.

Od starszej Pani kierujemy się do najbliższych sąsiadów pana Bolesława, czyli emerytowanego małżeństwa, które mieszka zaraz za płotem. Kobieta mówi, że oni mieli z nim największe problemy. Okazuje się, że niekoniecznie:
- To dobry sąsiad. Nigdy nic nam złego nie zrobił i na nic nie narzekaliśmy – mówią zgodnie – A że śmierdziało to prawda, ale jak się ma tyle zwierząt to zawsze śmierdzi. Skąd mogliśmy wiedzieć czy to gnój czy padlina?

Najbliżsi sąsiedzi Bolesława Z. mówią, że nie mieli pojęcia o tym, że za płotem może dziać się coś niedobrego. Sąsiada dobrze nie znali, tylko na „dzień dobry”.

- My nie jesteśmy rolnikami, mamy dużo zajęć. Żyjemy w innym świecie a on w innym – tłumaczą – On nigdy nie miał też czasu porozmawiać, wiecznie w polu, zapracowany. Może po prostu okazało się, że to za dużo na jednego człowieka. Nie wiemy i nie chcemy plotkować. Ludzie i tak za dużo gadają, mimo, że niewiele wiedzą.

Bolesław Z.

Skończył studia wyższe – rolnictwo na Akademii Rolniczej w Lublinie, należał do „Solidarności, wielokrotnie brał udział w protestach, ostatnio jeszcze kandydował do Izby Rolniczej, ma ponad 40 hektarów ziemi (na własność i w dzierżawie) oraz – do niedawna – dziesiątki mlecznych krów, konia i 18 psów. Mieszka z 85-letnia matką. Nie ma dzieci a z żoną raz się układa a raz nie. Aktualnie nie mieszkają razem.

Główny zainteresowany w końcu wrócił z Zamościa. Psy są przy nim już zupełnie spokojne. Mówi, że nie ma czasu i nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Jest na nich zły z powodu publikacji w lokalnej prasie:
- Piszą takie rzeczy i nawet nie spytają o moją opinię. Nikt mi nie daje prawa się bronić – mówi pan Bolesław i po chwili zastanowienia zgadza się poświęcić nam chwilę. Opowiada dużo i chętnie o swoich psach, które w tym czasie siedzą przy nim i merdają ogonami. Pokazuje kilka najbardziej ulubionych, jak mówi – swoich pupilków. Tłumaczy, że psiaki są potrzebne, bo koło domu stoi dużo drogich sprzętów rolniczych.

O tym co się działo ostatnimi miesiącami w oborze mówi mniej chętnie.
- Mi się po prostu przydarzyły nieszczęścia – tłumaczy – Jeszcze do października zeszłego roku miałem pomocnika, ale musiałem z niego zrezygnować. Pootwierał mi obory i przewiało moje bydło. Na to nie ma pewnego lekarstwa; sam weterynarzami to powiedział. Wielu zwierząt nie udało się uratować. Padły w styczniu. Nie zagłodziłem go. Zwierzęta były po prostu chore.

Tyle w styczniu. Potem zepsuł się sprzęt do wywożenia gnoju i przez to obornik leżał dwa miesiące. W oborze było bardzo mokro. Do tego w maju wysiadły poidła dla zwierząt, więc rolnik chciał je zespawać. Wtedy – 14 maja – wydarzył się wypadek.
– Nagle popchnęła mnie krowa. Być może ją jakoś zahaczyłem i tak zareagowała. Nie wiem… – mówi.

Efekt? Bolesław Z. opowiada, że dotknął elektrycznym sprzętem zwierzęcia i poraził je prąd. W oborze było mokro a krowy były połączone łańcuchami i elektrycznymi poidłami, których dotykały pyskami. Prąd przeszedł po większości bydła w stodole. Zdechły natychmiast. Firma utylizacyjna przyjechała po część zwierząt w środę i po pozostałe – w czwartek. Tyle, że wtedy pojawiła się też policja, pracownicy gminy i inspekcja weterynaryjna. Bolesława Z. aresztowano i zabrano część psów (dziś wiadomo już, że będzie musiał oddać wszystkie). Gospodarz stracił też konia; rasowego angloaraba. Zwierzę jest teraz pod opieką kierownika zamojskiego schroniska dla zwierząt, Piotra Łachno, który również był w Sitańcu feralnego czwartku:

- Każdy, kto zobaczyłby to co ja zobaczyłem, zabrałby tą klacz bez wahania Zwierzę stało w ciemnościach wśród tych zdechłych krów. Koń był wychudzony i cały pokryty biało-czerwonymi plamami od oparzeń i odleżyn. Kiedy go wyprowadzałem, słaniał się na nogach. – mówi Piotr Łachno i dodaje – Moje córki nazwały ją Makabra! Myślę, że będzie dobrze. Klacz zaczęła jeść, pić i powoli dochodzi do siebie.

Bolesław Z. ma na temat stanu konia inne zdanie: - Nie dali mi nic wytłumaczyć – denerwuje się – Klacz była zarobaczona już od jakiegoś czasu. Leczyłem ją i teraz było już lepiej, przybierała na wadze.

Co dalej?

Sprawa z Sitańca trafiła do prokuratury. Na razie 59-letni rolnik musi pięć razy w tygodniu stawiać się na komendzie policji w Zamościu. Na pewno dostanie też karę:
- Na poczet tej kary odebrali mi samochód. Na szczęście dziś już pozwolono mi go użytkować. Zrozumieli, że mam chorą matkę, muszę ją wozić do lekarza. Kiedyś zamykano mnie za strajki i wtedy mama zajmowała się moim gospodarstwem. Dziś ja muszę zająć się nią, bo już niema zdrowia. A do tego potrzebnymi samochód, prawda? – pyta retorycznie Bolesław Z.

Sprawa jeszcze się nie rozstrzygnęła. Za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem grozi do dwóch lat więzienia. Decyzję o tym, kto zajmie się zwierzętami ma podjąć Wójt Gminy Zamość. Na razie jeszcze niewiele wiadomo, ale pracownicy gminy stale doglądają gospodarstwa.

Wójt, Ryszard Gliwiński tłumaczy, że gospodarstwo Bolesława Z. z racji swoich rozmiarów było gospodarstwem nadzorowanym. Oznacza to, że do takich sytuacji nie powinno dojść, bo są odpowiednie instytucje, które powinny nad nim sprawować kontrolę czyli np. Inspekcja Weterynaryjna czy organy unijne, bo przecież rolnik korzystał wielokrotnie z dotacji.

– My teraz czekamy na opinie lekarzy weterynarii na temat tego, czy bydło nie jest zainfekowane wirusem i czy nadaje się do transportu. Jeśli badanie wypadnie pomyślnie, zwierzęta prawdopodobnie na jakiś czas zostaną odebrane właścicielowi. Znaleźliśmy miejsce dla zwierząt w Tarnawatce – mówi wójt.

Z drugiej strony Ryszard Gliwiński przyznaje też, że w czwartek wpłynęło do niego pismo od Bolesława Z. (wraz z kilkoma podpisami poparcia), który prosi o nieodbieranie zwierząt i zapewnia, że jest w stanie się nimi zająć.

Rolnik z Sitańca zapowiada, że będzie walczył o swoje:
- Chcą mi odebrać resztę cieląt i dać karę. Mimo, że z powodu tych nieszczęść straciłem jakieś 150 tysięcy zł. Nie dam sobie odebrać zwierząt. Po prostu im na to nie pozwolę! Jutro spotykam się z prawnikiem – mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto