- Na podstawie zebranych dowodów stwierdzono, że zachowanie wójta gminy Skierbieszów nie wyczerpało znamion niedopełnienia obowiązku opieki nad bezdomnymi zwierzętami – mówi Ewa Pizun z zamojskiej Prokuratury Rejonowej – Faktem jest, ze gmina nie ma podpisanej umowy z żadnym schroniskiem. Wynika to jednak nie ze złej woli, ale raczej braku miejsc w zamojskim schronisku. Informację o braku umowy przekazaliśmy do Wojewody Lubelskiej.
Postępowanie wyjaśniające w sprawie zakończyło się wnioskami, że urzędnik gminy zabrał bezdomne psy ze Skierbieszowa wozem strażackim i zawiózł do rolnika z okolic Wojsławic. Dowodem jest karta drogowa pojazdu pożarniczego. Rolnika, który odebrał psy nie ustalono. Wiadomo jednak, że zwierzęta znalazły się za 1,5 tygodnia w Hutkowie koło Krasnobrodu. Jak? Nie wiadomo. Prokurator uzasadnia, że brak dowodów na poparcie tezy o podrzuceniu psów w Hutkowie.
Zawiadomienie do prokuratury złożyły dwie organizacje chroniące praw zwierząt: ZEA i ELPIS.
Przypominamy, że psy mieszkały w Skierbieszowie dwa lata. Problemy zaczęły się, gdy zaczęły być agresywne. Suczka została też pogryziona - możliwe, że przez lisa. W tej sytuacji pracownik UG, Wiesław Gardżała zabrał w połowie listopada psy do strażackiego samochodu i powiózł… pozostawało pytanie, gdzie?
- Trafiły do pewnego mężczyzny, który do nas zadzwonił i powiedział, że zabierze psy. Nie wiem kto to, nie znam nazwiska. Umówiliśmy się gdzieś pomiędzy Wojsławicami a Stadarnią – mówił nam wtedy urzędnik.
Obrończynie praw zwierząt, które zaalarmowały nas o sprawie nie dawały wiary wyjaśnieniom. O sprawie poinformowały zamojskie media. Wkrótce ukazał się artykuł w Kronice Tygodnia. Ze zdjęciami psiaków. Rozpoznał je mieszkaniec Hutkowa: - Śpią koło beli siana – tłumaczył przez telefon miłośniczkom zwierząt.
Psy faktycznie były w Hutkowie. Zostały przewiezione do zamojskiego schroniska. Za pobyt psów w przytułku zapłaciła gmina Krasnobród.
- Podtrzymuję to co mówiłem wcześniej, ze zawiozłem je w okolice Werbkowic – tłumaczył po odnalezieniu psów Wiesław Gardżała – Mam na to dowody, np. to, że w drodze wstępowaliśmy do mojego kuzyna.
„Wstępowaliśmy”, bo urzędnik jechał z kierowcą-strażakiem. Ten potwierdzał w rozmowie z nami wersję zdarzeń: - Tak, koło Werbkowic. Nie wiem o co tyle szumu. Pan Gardżała oddał je chyba jakiemuś kuzynowi – mówił nam strażak.
Po odnalezieniu psów Krystyna Pomarańska z fundacji Elpis i Marta Pfeifer z ZEA złożyły zawiadomienie do prokuratury. Dziś zastanawiają się czy nie złożyć zażalenia na prokuratorską decyzję.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?