Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozszerzone samobójstwo w Zamościu: 44-latka zabił cios prosto w serce

Joanna Nowicka
jn
Na światło dzienne wychodzi coraz więcej wstrząsających faktów na temat dramatu przy ul. Orzeszkowej w Zamościu. Z wstępnych na razie wyników sekcji zwłok wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci 44-latka okazał się cios bagnetem prosto w serce. 36-latka natomiast straciła życie w wyniku krwawienia po przecięciu naczyń krwionośnych w szyi.

44-letni Marek B. zadał sobie szereg obrażeń w głowę, prawdopodobnie maczetą, której chwilę wcześniej użył do ataku na swoją partnerkę. Jednak to nie obrażenia głowy okazały się dla niego śmiertelne a cios bagnetem prosto w mięsień sercowy.

Sekcja zwłok wykazała też, która rana okazała się najtragiczniejsza w skutkach dla 36-latki. Anna W. wykrwawiła się po tym jak ostrze przebiło jej prawy policzek oraz prawą stronę szyi przecinając duże naczynia krwionośne.

Oficjalne wyniki sekcji zwłok nie są jeszcze znane. Raportu można będzie się spodziewać za kilka tygodni. Przyniesie on odpowiedź m.in. na pytania o zawartość alkoholu lub środków odurzających u 44-latka i jego ofiary.

Przypominamy, że para wychowywała razem dwóch synów. Młodszy z nich to ich wspólne dziecko. Obaj pozostają pod opieką rodziny, prawdopodobnie babci. Miejskie Centrum Pomocy Rodzinie zapewniło im wsparcie, m.in. pomoc psychologiczną.

Do dramaty przy ul. Orzeszkowej w Zamościu doszło 28 września, około 18:00. Sąsiedzi słyszeli krzyki i piski dobiegające z mieszkania. Zaalarmowali policję, próbowali też samodzielnie dostać się do środka, ale drzwi były zamknięte. Kiedy do mieszkania weszły służby ratunkowe i policja, na miejscu zastali ciało Marka B. i żyjącą jeszcze Annę W. Kobieta miała taśmę samoprzylepną na twarzy i ręce skute kajdankami. Zmarła wkrótce w szpitalu.

Wstępna wersja zdarzeń mówi o tym, że 44-latek najpierw zabił partnerkę a później siebie. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Pewne jest, że para mieszkała razem przez wiele lat. Do niedawna. We wrześniu Anna W. wyprowadziła się ze wspólnego mieszkania właśnie do kawalerki w której doszło do zbrodni. Nie wiadomo dlaczego. Para uchodziła wcześniej za bardzo zgodną. Znajomi i sąsiedzi opowiadają, że byli zwykłą rodziną a do tego bardzo miłymi ludźmi. Marka B. oceniają jako wyjątkowo życzliwego, pomocnego i dobrego człowieka.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto