Sekcja zwłok wykazała, że 36-letnia Anna W. miała w organizmie 1,02 promila alkoholu a Marek B. 1,97 promila. Śledczy wykluczyli z kolei, by para była pod wpływem narkotyków czy czy leków o działaniu psychoaktywnym.
Szczegółowe wyniki sekcji potwierdzają też wcześniej podawane przez nas informacje na temat bezpośrednich przyczyn śmierci 36-latki i 44-latka.
- Przyczyną zgonu kobiety było wykrwawienie wskutek uszkodzenia żyły szyjnej zewnętrznej, natomiast u mężczyzny był to masywny krwotok wewnętrzny będący następstwem rany kłuto-ciętej klatki piersiowej - mówi prokurator Ewa Jałowiecka Śliwa z Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Prokuratura wciąż prowadzi postępowanie w sprawie. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Śledczy czekają też na opinię z zakresu biologii i daktyloskopii. Chodzi o wykazanie czyje linie papilarne znajdowały się na znalezionych na miejscu zbrodni narzędziach, m.in. nożu i przedmiocie przypominającym maczetę.
Śledczy przyznają, że w sprawie ciężko będzie jednoznacznie ustalić motyw postępowania Marka B., który najprawdopodobniej zabił partnerkę a później siebie. Odpowiedź na wiele pytań mogą dać rozmowy ze świadkami, ale na razie prokuratura nie podaje szczegółów.
Przypominamy, że do dramatu przy ul. Orzeszkowej w Zamościu doszło 28 września, około 18:00. Sąsiedzi słyszeli krzyki i piski dobiegające z mieszkania. Zaalarmowali policję, próbowali też samodzielnie dostać się do środka, ale drzwi były zamknięte. Kiedy do mieszkania weszły służby ratunkowe i policja, na miejscu zastali ciało Marka B. i żyjącą jeszcze Annę W. Kobieta miała taśmę samoprzylepną na twarzy i ręce skute kajdankami. Zmarła wkrótce w szpitalu.
Wstępna wersja zdarzeń mówi o tym, że 44-latek najpierw zabił partnerkę a później siebie. Nie wiadomo dlaczego. Pewne jest, że para mieszkała razem przez wiele lat, ale we wrześniu Anna W. wyprowadziła się ze wspólnego mieszkania - właśnie do kawalerki w której doszło do zbrodni. Nie wiadomo dlaczego. Para uchodziła wcześniej za bardzo zgodną. Znajomi i sąsiedzi opowiadają, że byli zwykłą rodziną a do tego bardzo miłymi ludźmi. Marka B. oceniają jako wyjątkowo życzliwego, pomocnego i dobrego człowieka.
Para wychowywała razem dwóch synów. Młodszy z nich to ich wspólne dziecko. Obaj pozostają pod opieką rodziny.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?