Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marzanna czeka na utopienie. Zwyczaj jest stary, ale coraz rzadziej praktykowany

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
O topieniu marzanny nie zapominają m.in. motocykliści. Tak ceremonia wyglądała kilka lat temu w Zamościu
O topieniu marzanny nie zapominają m.in. motocykliści. Tak ceremonia wyglądała kilka lat temu w Zamościu Bogdan Nowak
Uważano ją za postać złowieszczą: wyobrażenie i symbol zimy, ale także chorób, śmierci i wszystkich utrapień ludzkich. Jej kukłę tworzono z odpowiednio uformowanego pęku słomy. Oblekano go w białe płótno, ale czasami także strojono w spódnice, fartuchy czy gorsety. Na głowie marzanny pleciono słomiane warkocze.

Obrzęd topienia takiej kukły jest w naszym kraju bardzo stary. Wywodzi się jeszcze z czasów pogańskich. Jak taka ceremonia kiedyś wyglądała? Jak wynika ze starych przekazów, marzannę nosiły dziewczęta (np. na kiju): od gospodarstwa do gospodarstwa. W każdym z nich była pochylana w głębokim ukłonie. Miało to znaczenie. W ten sposób kukła symbolicznie oczyszczała gospodarstwa z kłopotów, chorób i nieszczęść, biorąc je niejako na siebie. Przy takiej ceremonii zawsze śpiewano obrzędowe pieśni. Następnie marzannę wynoszona na pola, poza wsią.

Wije się u płotu, szukając kłopotu

Tak o tym pisał w XVI w. Joachim Bielski, sekretarz królewski, poeta i historyk: „W poście topili bałwana, jeden ubrawszy snop konopi, albo słomy, w odzienie człowiecze, który wszystka wieś prowadziła, gdzie najbliżej było jakie jeziorko, albo kałuża, tam zerwawszy z niego odzienie wrzucali do wody śpiewając: śmierć się wije u płotu, szukając kłopotu”.

Potem uczestnicy takiej ceremonii szybko wracali do swoich domów. Ważne było, aby żaden z nich nie obejrzał się za siebie, bo marzanna mogła wówczas zemścić się, a nawet kogoś uśmiercić. „Zwali tego bałwana marzanną” – dodał Bielski, rozwiewając w ten sposób wszelkie wątpliwości (niektórzy mogliby bowiem uznać, że ów bałwan to kilka śnieżnych kul z nosem z marchewki).

Zniszczenie kukły przedstawiającej zimę oraz jednocześnie śmierć, miało niejako automatycznie sprowadzić wiosnę. Ceremonia była skuteczna. Nigdy nie zdarzyło się, żeby po jej zorganizowaniu wyczekiwana wiosna (prędzej czy później) nie nadeszła! W czasach PRL-u ten obrzęd traktowano już tylko jako zabawę. Masowo uczestniczyli w niej uczniowie zamojskich szkół i przedszkoli. Teraz zwyczaj uśmiercania marzanny odbywa się rzadziej. Jednak nie zrezygnowano z niego.

Mandat za marzannę?

- Czasami widuję maluchy z przedszkoli, które topią marzannę w Łabuńce. Oczywiście pod opieką osób dorosłych. Przychodzą tam także dzieci z okolicznych szkół, a nawet od czasu do czasu topią takie kukły motocykliści czy jakieś przywiązane do tradycji rodziny z małymi dziećmi – opowiada 79-letnia pani Alina, mieszkanka jednego z bloków przy ul. Orzeszkowej w Zamościu. - W czasach PRL-u takich pochodów było mnóstwo. Teraz to już rzadkość.

Trzeba jednak uważać. Jeśli marzannę wykonamy np. z plastikowych butelek, ubrań, a na jej nogi włożymy np. buty, czy gumiaki (bo i takie przypadki się zdarzały) – to taka kukła nie może trafić do rzeki czy stawu. Bo go zanieczyści. Ci, którzy w ten sposób zechcą przywołać wiosnę mogą zostać ukarani wysokimi mandatami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marzanna czeka na utopienie. Zwyczaj jest stary, ale coraz rzadziej praktykowany - Kurier Lubelski

Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto