Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubelskie. Do szpitali zostało przyjętych 9 lekarzy z Ukrainy. „Musiałoby przyjechać przynajmniej 1000, żebyśmy to odczuli”

Joanna Jastrzębska
Joanna Jastrzębska
unsplash.com/zdjęcie ilustracyjne
42 osoby z Ukrainy w całej Polsce, w tym dziewięć na Lubelszczyźnie – o tyle zwiększyła się liczba lekarzy po 24 lutego. – To nawet nie jest kropla w morzu – twierdzi Leszek Buk, prezes Lubelskiej Izby Lekarskiej.

Po 24 lutego lekarze z Ukrainy zostali przyjęci m.in. do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej i szpitala we Włodawie. Liczba ukraińskich specjalistów na lubelskich oddziałach byłaby wyższa, gdyby nie bariera językowa.

– Mamy braki w niektórych specjalnościach, m.in. anestezjologii, więc chętnie zatrudnilibyśmy osoby z Ukrainy, ale podstawowym wymogiem jest znajomość języka polskiego przynajmniej na poziomie podstawowym – przyznaje Alina Pospischil, rzeczniczka SPSK 4.

W świetle obowiązującego prawa osoba z Ukrainy nie musi dokumentować znajomości języka polskiego, żeby mogła pracować z pacjentem. Szpitale jednak kładą nacisk na to, żeby lekarz z zagranicy był w stanie porozumieć się z chorym.

– Zgłosiło się do nas od kilku do kilkunastu osób, głównie lekarek, które niedawno opuściły swój kraj. Były to osoby nierzadko z dużą wiedzą i imponującym doświadczeniem. Szpital chętnie zatrudniłby je, tym bardziej że istnieją braki kadrowe wśród lekarzy niektórych specjalizacji. Niestety, wszystkie te osoby nie mówiły w języku polskim nawet na poziomie podstawowym. Jego znajomość jest potrzebna nie tylko do komunikacji z pacjentem, ale przede wszystkim do sporządzenia dokumentacji medycznej – przypomina Pospischil.

Pracy z pacjentem bez znajomości języka nie wyobraża sobie Vadym Abramchuk, rehabilitant w Klinicznym Oddziale Rehabilitacji SPSK4. W lubelskim szpitalu leczy od 2005 r. Polskiego uczył się sam.

– Jak przyjechałem z Ukrainy do Polski, to w ogóle nie znałem języka. Wydaje się, że polski i ukraiński są podobne, jednak różnic było dość dużo – nie ukrywa Abramchuk. Najwięcej jest ich według niego w terminologii medycznej. – Słownictwo specjalistyczne w Polsce ogromnie się różni od ukraińskiego. Nawet nie ma co tego porównywać. Jeśli ktoś nigdy nie miał z tą terminologią styczności, zupełnie nie będzie wiedział, o co chodzi. Wiem, że teraz polskie prawo dopuszcza do pracy lekarzy, którzy nie znają polskiego. Rozumiem, że to wyjście naprzeciw Ukraińcom i komuś się to wydaje dobrym rozwiązaniem, ale z praktycznego punktu widzenia nie ma mowy, żeby lekarz, który nie zna języka, mógł opiekować się pacjentem – przekonuje rehabilitant.

Leszek Buk, prezes Lubelskiej Izby Lekarskiej przypomina, że są jeszcze inne rzeczy, które musi przyswoić Ukrainka lub Ukrainiec zaczynający pracę w polskim szpitalu.

– Może mieć doświadczenie zawodowe, ale trzeba pamiętać, że wchodzi na nowy rynek. W każdym kraju są inne standardy, jeśli chodzi o dawki leków, nie mówiąc już o tym, że mają zupełnie inne nazwy – wylicza Buk.

Czy według niego możemy się spodziewać, że do lubelskich szpitali zgłosi się więcej lekarzy z Ukrainy? – Lekarze są służbą jak każda inna. Nie mogą wyjechać z Ukrainy, są zmobilizowani i muszą być na miejscu, przyjeżdżają tylko matki z dziećmi. Minister miał uzdrowić polską medycynę, sprowadzając dziesiątki tysięcy lekarzy z zagranicy, ale nie osiągnął zapowiadanego celu. Braki kadrowe są tak duże, że do naszego województwa musiałoby przyjechać przynajmniej tysiąc lekarzy, żebyśmy faktycznie odczuli, że ktoś przyjechał – przekonuje prezes Buk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto