Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamościanin wrócił z Kamerunu z reportażami i Yvette, miłością swojego życia

Agata Wójcik
Pochodząca z Kamerunu Yvette była zaskoczona trybem życia Polaków. U nich w domu tylko się śpi, a całe życie toczy się na dworze
Pochodząca z Kamerunu Yvette była zaskoczona trybem życia Polaków. U nich w domu tylko się śpi, a całe życie toczy się na dworze
Kilkakrotnie odkładał powrót z misji w Kamerunie. W końcu wrócił do Polski i to z Yvette - piękną narzeczoną, która niedawno została jego żoną.

- Do Kamerunu wyjechałem z prywatną misją humanitarną, podczas której kręciłem reportaże o życiu mieszkańców tego kraju. Wszystko z myślą o tym, że w końcu ktoś o nich usłyszy i zainteresuje się ich losem - mówi Andrzej Lewicki, zamościanin, który spędził w afrykańskim kraju półtora roku. - Nie spodziewałem się, że spotkam tam miłość swojego życia.

Yvette, absolwentkę studiów prawniczych, zobaczył po raz pierwszy w domu dziecka, o którym kręcił film. - Co tydzień przychodziła tam na msze i odwiedzała znajomych. Niektórzy mogą się śmiać, ale była to miłość od pierwszego wejrzenia.

Początki związku nie były łatwe, bo w Kamerunie człowiek o innym kolorze skóry wzbudza sensację i jest traktowany jako bogacz, który poluje na miejscowe kobiety. - Wykluczone było więc obejmowanie się czy trzymanie za rękę. Często chodziliśmy osobno, żeby nie narażać się na komentarze - opowiada Lewicki. I dodaje, że rodzice dziewczyny, która pochodzi z plemienia Evondo, bez problemów zaakceptowali ich związek. - Interesowało ich jedynie, czy jestem katolikiem. To dla nich ważne, bo są chrześcijanami od pokoleń - mówi zamościanin.

Yvette, obecnie już żona Adama, ma siedmioro rodzeństwa, a to wcale nie jest tak dużo, bo typowa rodzina w jej kraju posiada 12-14 dzieci.

Napotkali za to problem z załatwieniem dla Yvette wizy, bo w Kamerunie nie ma polskiej ambasady. - Musiała lecieć do Nigerii. Nie mogłem jej towarzyszyć, bo miałaby z mojego powodu tylko problemy. Przez trzy tygodnie bardzo się o nią bałem. Często nie mogliśmy nawet rozmawiać przez telefon, bo nie było zasięgu. Słyszałem doniesienia o porywanych i zabijanych niedaleko ambasady dziewczynach i nic nie mogłem zrobić - wspomina zamościanin. Wszystko jednak skończyło się dobrze i para przyleciała do Polski. W ubiegłym tygodniu wzięli ślub w USC w Zamościu. Planują zostać w kraju i szukają pracy w Warszawie.

- Osiem razy chorowałem na malarię. Do Polski mogłem wrócić dzięki Pigmejom, którzy uratowali mnie podczas jednego z ataków choroby. Dzięki ich znachorowi wróciłem do zdrowia - mówi Andrzej Lewicki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto