Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory w Zamościu: Kandydaci na prezydenta - Marcin Zamoyski. WYWIAD

Joanna Nowicka
Wywiad z Marcinem Zamoyskim
Wywiad z Marcinem Zamoyskim JN
O planach na przyszłość, bezrobociu i dużym inwestorze na horyzoncie, rozwoju turystyki, komunikacji i debatach przedwyborczych rozmawiamy z Marcinem Zamoyskim. Starający się o ponowny wybór prezydent Zamościa jest ostatnim z kandydatów na fotel prezydenta miasta, z którymi rozmawialiśmy przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi.

Zakładamy wersję optymistyczną dla Pana: wygrane wybory. Co jest na liście Pańskich priorytetów, zadań, które musi wykonać?

Marcin Zamoyski:
Po pierwsze, musimy czekać na to co uda się podpisać marszałkowi w Komisji Europejskiej. Od tego rozstrzygnięcia zależą duże inwestycje, ważne chyba dla wszystkich w Zamościu, które będą poprawiać wygodę życia naszych mieszkańców. Mówię tu o dużym programie energooszczędnym, który obejmie kilku szkół i dotyczy ocieplenia z całą infrastrukturą techniczną pozwalającą na oszczędności. Druga sprawa to duży projekt dotyczący zalewu, ale też budynek Akademii Zamojskiej, który nigdy nie był rewitalizowany. Tutaj jest już nawet problem cieknącego dachu, co czyni inwestycję bardzo potrzebną i poważną. Dalej mamy komunikację, gdzie chcemy znów wyskoczyć kawałek do przodu - mamy marzenie, by wprowadzić autobusy elektryczne w mieście. Kilka lat temu wprowadzaliśmy gazowe, ale później rząd podniósł akcyzę na gaz i nie jest to tak opłacalne jak było. Teraz przejdziemy na autobusy elektryczne, które poza oszczędnością są bezpieczne dla środowiska a o to w Zamościu dbamy.

Gorzej będzie, gdy prąd podrożeje…
.
Energia elektryczna w przełożeniu na przejechany kilometr to 1/30 ceny paliwa i jeszcze wielu lat trzeba, by znacząco się podniosła. A paliwo będzie drożeć, bo ropy w końcu zacznie brakować.

Wspomniał Pan o zalewie. Jakie prace będą tam wykonane ? Nawiązuję tu do zarzutów Pańskich kontrkandydatów, którzy mówią o potrzebie rozkręcenia w Zamościu turystyki aktywnej czy rozrywkowej?

Można stawiać takie zarzuty, ale czy ktoś przyjedzie do Zamościa posłuchać disco polo na Rynku Wielkim? Mam wątpliwości. A może zechce posłuchać czegoś wyjątkowego, czego nie ma u siebie? Tym musimy zdobywać turystę. Tym, czego nie ma w jego miejscu zamieszkania a - jeśli jest - to nie codzienne. To miasto jest wyjątkowe i kultura też musi być na poziomie a nie… z remizy strażackiej w sobotę. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, ale to jest nisza, mała rzecz, nie taka z której ma słynąć Zamość. Bardzo poważne pieniądze idą na utrzymanie naszej orkiestry, która z włościańskiej przekształciła się w symfoniczną i jest to ogromny skok. Jesteśmy z niej dumni. Muzycy jeżdżą po świecie, niedawno byli we Włoszech i rozsławiają nasze miasto. Zespół disco-polo, choćby bardzo sympatyczny grający i do tańca i do posiedzenia przy dobrym jedzeniu, nigdy nie wyniesie nas ponad innych…

Nie wyróżni?

Absolutnie nie. Festiwal Kultury „arte, cultura, musica e..." był jednym z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w skali kraju. To jest właściwa droga a nie tania popularność, która nas uczyni jednym z dziesiątek innych miast.

A co z problemem turysty jednodniowego, który nie zatrzymuje się tu na dłużej? Coś chyba w temacie drgnęło, ale….
Łatwo rzucić takim stwierdzeniem, że turysta w Zamościu nie zostaje. W czwartek byłem przypadkowo w ośrodku kempingowym i nie było tam jednego wolnego miejsca noclegowego. Więc chyba ktoś przyjechał tu na dłużej. Zamość ma dużą bazę noclegową. Zwierzyniec też, ale ona jest mniejsza a Zamość może przyjmować duże grupy. Pamiętajmy jednak, że turystyki w Zamościu nie da się budować obok tej na Roztoczu. Musimy działać razem a nie konkurować. I to się dzieje. W Lokalnej Organizacji Turystycznej jest już bardzo wiele podmiotów a przecież kiedyś była sytuacja, że w Zwierzyńcu nie chcieli rozwiesić plakatów Zamojskiego Lata Teatralnego, zakładając, że turysta, który będzie w Zamościu nie pojedzie już do Zwierzyńca. Te czasy szczęśliwie minęły. Dziś rozumiemy, że turystę możemy ściągnąć jedynie wspólnymi siłami. Przecież tak pięknych lasów nie ma w Polsce nigdzie.

Zostawmy turystykę, bo to nie ona jest największą bolączką Zamościa…

Patrząc na to ile powstało restauracji i hoteli w ciągu ostatnich lat, zdecydowanie nie.

Największą bolączką Zamościa jest niestety wciąż bezrobocie. Nie sposób o to nie pytać

Poza kwestią, że w ostatnich trzech latach bezrobocie spadło, wydaje się, że wykształcił się u nas zawód bezrobotnego. To smutne i tragiczne, że suma zasiłków jakie otrzymuje bezrobotny pozwala mu żyć wygodniej niż w sytuacji, w której miałby przyjść do pracy, słuchać poleceń i pracować do określonej godziny. Różnica pomiędzy pieniędzmi z zasiłków a płacą minimalną jest tak mała, że się nie opłaca. Mówiłem już o tym wielokrotnie podczas spotkań w urzędzie pracy i z ministrem. Zastanawialiśmy się jak zachęcić ludzi do pracy. Proszę się przejść po zakładach pracy w Zamościu – zobaczy Pani ile jest wolnych miejsc pracy, ale płaca minimalna jest nieopłacalna. W jednym z miejskich marketów przyszło do pracy 36 osób i żadna nie została na stałe. Stwierdzili, że to za ciężka praca. Skrzynkę z wodą ciągnie właściciel. Chcę przez to powiedzieć, że wskaźnik bezrobocia nie jest tak oczywisty – mają na niego wpływ złożone procesy. Obawiam się teraz nawet o dużą firmę, która prawdopodobnie zainwestuje w podstrefie.

Martwi się Pan, że nie będzie tam komu pracować?

Po wielu negocjacjach jest szansa na jej powstanie, ale czy znajdziemy pracowników? Docelowo ma być tam zatrudnionych ponad 1 tys. osób. Czy nie będzie tak jak z dużą firmą w Zwierzyńcu, który wciąż prowadzi nabór do pracy. Ta firma ma problem. Inwestor o którym mówię też może go mieć, choć urząd pracy proponuje przekwalifikowywanie się.

No właśnie. Może to nie jest kwestia niechęci do pracy, ale braku kwalifikacji?

Trochę jedno a trochę drugie, ale PUP od lat prowadzi kursy, proponuje zdobycie nowych zawodów. Nie ma już przepisów, które blokują możliwość zrobienia jednego kursu po drugim. Spawacz nie musi już czekać roku, by zrobić kurs języka i móc wyjechać do pracy. Przepisy są już bardziej dla ludzi a mimo to wydaje mi się, że w nowym zakładzie będzie problem z pracownikami. Inwestor planuje na początek sprowadzenie 60 osób, które przeszkolą kadrę. Miejmy nadzieję, że uda się to przeprowadzić i zatrudnić w pierwszym okresie działalności 300 osób. W czwartym roku działalności zatrudnionych ma być już ponad tysiąc osób.

Jakiego określenia użyć co do tych planów? Inwestycja niemal pewna?

Przedstawiciel firmy, który ma rekomendować zespołowi szwajcarskiemu Zamość jako najlepsze miejsce powiedział, że 89, 90 procent. Szwajcarzy pojadą z informacjami do Stanów Zjednoczonych i tam zapadnie ostateczna decyzja. Inwestycję chcą rozpocząć w połowie przyszłego roku.

Nie ukrywam, że jest to sytuacja polityczna, bo zakład nie miał powstawać w Polsce.

Domyślam się

Przedstawiciel firmy powiedział, że zakład mamy dzięki Putinowi

Kto by się spodziewał, że będziemy mu dziękować

_(śmiech) _…. Tak, ale czasem są takie sytuacje i trzeba je wykorzystywać.

Praca to chyba jeden z dwóch głównych problemów miasta. Drugi to komunikacja. Padają zarzuty, że Zamość przegapił szansę na budowę dróg, bo np. nie wykorzystał w ostatnich latach pieniędzy na schetynówki.

W ostatnich latach były pieniądze jedynie dla gmin. Próbowaliśmy aplikować o fundusze, ale nie załapaliśmy się, bo jesteśmy miastem na prawach powiatu i znajdujemy się w innej puli. Nie mogliśmy skorzystać z tych środków.
Bolączki komunikacyjne wewnątrz miasta powoli będą znikać. Co roku udaje się zrobić kilka ulic. Plan będzie realizowany. Tego bym się nie obawiał.

Najważniejsze dla mnie jest znalezienie partnerów z którymi przekonamy rząd, że rozwijanie ściany wschodniej nie jest możliwe bez budowy dróg. Na razie rząd realizuje łączenie miast wojewódzkich ze stolicą. My oczywiście chcielibyśmy, by przedłużenie drogi sięgało nie tylko do Lublina, ale i Zamościa. Nim jednak to się stanie moglibyśmy mieć pociąg, który jechałby w granicach 3 czy 3,5 godziny do Warszawy. Nikt by wtedy nie ruszył samochodu. To szybka kolej jest przyszłością, no np. samolot lecący z Lublina do Warszawy to pomysł abstrakcyjny. Godzinę przed odlotem musimy być na lotnisku a lądujemy poza centrum miasta. To długie godziny. A szybką koleją moglibyśmy być od razu w centrum w godzinę i 15 minut z Lublina do Warszawy. Uparliśmy się na autostrady i drogi ekspresowe a najpierw trzeba było uruchomić połączenia kolejowe. Odciążylibyśmy drogi.

Wykorzystując infrastrukturę już istniejącą

Tak. I nie byłoby tylu samochodów na drogach. Dziś jazda do Warszawy oznacza co najmniej pół godziny szukania parkingu, czyli zmarnotrawionego czasu.

Dodam tylko, że są przewidziane pieniądze na częściową modernizację odcinka kolejowego między Zamościem a Lublinem.

Jaka część trasy ma być zmodernizowana?

Chodzi o element powodujący zawracanie. Pociąg nie będzie zawracał do Zawady i pojedzie bezpośrednio z Zamościa do Lublina. Pozwali to na przyspieszenie trasy o 15 czy 20 minut.

Zawsze to coś…

Tak. Niedawno jeździliśmy 3,5 godziny a teraz 2,20, więc może jeszcze parę lat… (śmiech). Pamiętajmy, że ten odcinek kolejowy to inwestycja z 1919 roku. Od tego czasu nikt nic tu nie zrobił, ale takie zapóźnienia nie są specyfiką naszego regionu, ale sytuacji kolei w całej Polsce. Na raz wszystkiego nie zrobimy. Pula pieniędzy jest zawsze mniejsza niż chęci.

Jak Pan ocenia obietnice swoich kontrkandydatów?

W skrajnym przypadku mamy zapowiedzi, że kandydat nie będzie pobierał podatków a jednocześnie budował żłobki i przedszkola. Tylko z czego? Każdą drogę mógłby też wybudować prywatny inwestor, ale później my musielibyśmy za to płacić. O drogi w mieście czy kanalizację nikt się za nas nie zatroszczy. To miasto musi się tym zająć.

Ale to skrajny przypadek. W przypadku drugiego kandydata słyszymy obietnice, które będą kosztowały około 140 do 160 mln. zł. A z budżetu – jeśli jest wszystko dobrze – mamy około 30 mln wolnych środków z których musimy m.in. wyremontować szkoły i przeznaczyć część na drogi. No – chyba, że stanie się cud, ale to może pójść też w drugą stronę i wydatki będą zahamowane. W tej sytuacji obiecywanie czegokolwiek jest zawsze obarczone dużą dozą ryzyka. Później ludzie to zweryfikują. Dlatego ja nie obiecuje, ale zawsze mówię o tym co będziemy starali się zrobić. Tak jak z programem budowy ulic. Krachu takiego jak na zachodzie u nas nie było, ale obniżenie dochodów na pewno. Dlatego z 6 ulic mogliśmy wybudować 4. Te niezrealizowane przechodziły na następny rok. A tutaj znów jakaś inwestycja wypadła, ale tyle pieniędzy mamy i tyloma możemy dysponować.

Nie sztuką jest też zadłużyć miasto. Każdy kredyt trzeba spłacać z odsetkami. Bank to nie instytucja charytatywna. Wszyscy chcą zarobić. Można było więc wziąć w tym roku czy w ubiegłym z banku trochę więcej, zrobić dwie lub trzy drogi i mówić o sukcesie. Ale następny prezydent, nie ważne czy będę to ja czy ktoś inny, będzie musiał to spłacać. Ja zostawiam miasto w dobrej kondycji. Porównując Zamość z innymi miastami, mogę powiedzieć, że nawet w bardzo dobrej. Biała Podlaska ma ponad 40 procent zadłużenia. Chełm blisko 50. My mamy 20 procent. I to jest skala tego co będziemy mogli zrobić teraz, gdy pojawią się nowe środki.

Z drugiej strony boję się, bo zaczynają w Urzędzie Marszałkowskim majstrować, by zrobić kwotę maksymalną o jaką można aplikować przy projekcie. Ma w ten sposób starczyć na więcej projektów, ale czy nie jest tak, że to rozłożenie wynika z chęci zostawienia pieniędzy dla tych miast, których nie będzie w pierwszych latach stać na wkład własny i nie będą aplikować? Przez dwa lata się „odkują” i będą mogli startować. Ustalenia z poprzednim marszałkiem były inne. Wyglądało to tak dobrze, że w październiku mieliśmy podpisać nową umowę na fundusze. Potem się to zmieniło; mamy nową Komisję Europejską, marszałka…

Na to już wpływu nie mamy
Nie mamy, ale jest mi z tego powodu po prostu przykro, bo nie idzie to tak jak mogło. Każde odsunięcie inwestycji powoduje, że dekapitalizacja takiego budynku jak. np. Akademia Zamojska postępuje i koszty rewitalizacji będą wyższe.

Przewiduje Pan wymiany w kadrze Urzędu Miasta w przypadku wygranych wyborów?

Tak jak wszędzie, pewne osoby się wypalają a inne odchodzą na emerytury, bo mają taką możliwość. Dziś jest jednak tak, że pracownik musi chcieć przejść na emeryturę. W niektórych krajach jest tak, że mając uprawnienia dana osoba z marszu przechodzi na emeryturę. Nie można pracować ani dnia dłużej. To wiele upraszcza. W Zamościu mamy problem chociażby w szkołach, gdzie pracuje wielu emerytów. Gdyby odeszli, moglibyśmy zatrudnić około 50 młodych ludzi. Ale na siłę nic nie możemy. Oczywiście nie mówię tu o osobach, które są genialne i nikt ich nie zastąpi. Ich zostawiamy, ale to są jednostki.

Wydaje się, że dopracowanie odpowiedniego przepisu przez rząd, by zmienić taką sytuację jest bardzo proste, ale ani rząd ani związek nauczycielstwa nie chcą najwyraźniej tego zrobić.

Zatem nie przewiduję trzęsienia ziemi w urzędzie, tak jak nie robiłem tego do tej pory poza 90-tym rokiem. Ale wtedy ze wszystkimi została rozwiązana umowa i można było zatrudnić nowe osoby. To była luksusowa sytuacja.
Łączenie doświadczenia z pasją i energią jaką przynoszą młodzi ludzie jest trudne. Tyle, że nie zawsze też młodość łączy się z entuzjazmem i chęcią pracy. Zajęcie stanowiska tak…. a potem niekiedy ciężko daną osobą przekonać, by potwierdził się w tej pracy i dał z siebie więcej niż przyjść i wyjść.

Trzeba patrzeć na cechy indywidualne a nie przez pryzmat wieku?

Ale konkurs tego nie rozstrzygnie. Z drugiej strony, ostatnio pojawiło się w urzędzie wiele młodych osób. Ratusz odmłodniał.

Były ostatnio dwie debaty, w jednej z uczelni i w radiu w Lublinie w których nie wziął Pan udziału. Dlaczego?

Przede wszystkim miałem za dużo pracy. Zaproponowałem uczelni, by zrobili to w godzinach wieczornych, gdy mam więcej czasu, ale oni wcześniej już to uzgodnili, bo przecież wieczorem nie ma na uczelni studentów, profesorów… Poza tym powtarzanie cały czas trochę tego samego mija się z celem. Ile razy można mówić, że dwa razy dwa równa się cztery i nie da się z tego zrobić dziesięciu? Albo to do kogoś przemawia, albo nie. Na tą drugą debatę po prostu nie miałem możliwości dojechać. Do Lublina jest trzy godziny w obiec strony a w Ratuszu dużo się dzieje i wymaga to niekiedy bycia tu od rana do późnych godzin.

Rozmawiała Joanna Nowicka**

od 16 lat
Wideo

Widowiskowy egzamin dla policyjnych wierzchowców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto