Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przegląd lubelskiej prasy - 30 maja

oprac. TK
TK
Zobacz o czym przeczytasz 30 maja na jedynkach lubelskich gazet.

Dziennik Wschodni
Zabił dwie córki, sam się powiesił
35-letni ojciec zabił siekierą dwie swoje córki i popełnił samobójstwo – to najbardziej prawdopodobny przebieg tragedii. Powodem mogła być zazdrość: kilka dni wcześniej mężczyznę opuściła żona.

Zwłoki 35-latka znalazł we wtorek rano jego brat. Adam K. powiesił się w swoim domu. Na miejsce przyjechała karetka pogotowia ratunkowego i policja. – Uwagę funkcjonariuszy przykuły ślady krwi – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Prowadziły na piętro. Tam pod pierzyną leżały zwłoki dwóch dziewczynek.

To były córki Adama K.: 6-letnia Natalia i jej 9-letnia siostra Laura. – Wszystko wskazuje na to, że to ojciec zabił dzieci, a później sam się powiesił – mówi Wójtowicz.

Widok był tak straszny, że policjant, który znalazł ciała musiał skorzystać z pomocy psychologa. Opieką psychologa objęto również m.in. brata i przebywającą w Zamościu 29-letnią żonę Adama K.

Według sąsiadów niewiele wskazywało, że Adam K. ma jakieś problemy. – W poniedziałek był z córką w kościele, bo "biały tydzień” się zaczął – wspomina. Ale wcześnie, 5 kwietnia, żona zgłosiła jego zaginięcie.

– Policjanci znaleźli wtedy Adama K. błąkającego się ze sznurem w dłoniach po lesie. Na szyi miał ślady otarć – mówi Janusz Wójtowicz. Wtedy 35-latek trafił na krótko do szpitala na obserwację, potem wyjechał za granicę do pracy.

Powodem tragedii mogła być zazdrość. – Mężczyzna mógł z tego powodu dokonać zabójstwa dzieci: "Rozpada mi się małżeństwo, jest mi źle, to zrobię na złość żonie” – tłumaczy dr Filip Kościuszko z Centrum Zdrowia Psychicznego w Zamościu.

Kurier Lubelski
Zabytki w remoncie - oddajcie mi pieniądze
Skuszony telewizyjnym spotem przyjechał z Poznania na Lubelszczyznę. Wrócił rozczarowany, bo wiele zabytków, które chciał zobaczyć, było zamkniętych z powodu remontów. Co więcej, nigdzie wcześniej nie znalazł informacji o trwających pracach. Teraz Sebastian Grzelak pisze do urzędników i żąda zwrotu pieniędzy za bilety PKP i noclegi.

Pan Sebastian zobaczył w telewizji reklamę "Piękny Wschód" przygotowaną przez Polską Organizację Turystyczną. Na wycieczkę, z żoną, wybrał się na początku maja. W Lublinie zastał Bramę Krakowską w remoncie i nieczynne w związku z tym Muzeum Historii Miasta.

- Na Zamku ujrzałem kolejną tabliczkę "REMONT", tym razem zakazującą wstępu na dziedziniec - relacjonuje. W Zamościu nie było drogowskazu, jak dostać się z dworca PKP na starówkę. Zamojska katedra także jest w remoncie, trasa podziemna w budynku ratusza okazała się być otwarta krócej niż o tym informowała ulotka z miejskiej informacji turystycznej. Nie lepiej było w Kazimierzu, prowadzone tam prace uniemożliwiają zwiedzanie fary, zamku i baszty. - Czy naprawdę trzeba prowadzić tyle remontów kluczowych dla regionu atrakcji jednocześnie? - pyta pan Sebastian.

Piotr Franaszek, dyrektor Departamentu Promocji Turystyki Urzędu Marszałkowskiego, tłumaczy, że kumulacja ma związek z dostępnością funduszy unijnych: - Właśnie teraz są możliwości wykorzystania dotacji, więc właściciele różnych obiektów, głównie samorządy, muszą jak najszybciej prowadzić prace.

Maila opisującego swoje perypetie Sebastian Grzelak wysłał nie tylko do naszej redakcji, ale przede wszystkim - do urzędników. Zażądał zwrotu pieniędzy, które wydał m.in. na bilety PKP i noclegi. W sumie 726 zł.

- Nie mamy możliwości, żeby zwrócić koszty - podkreśla Jacek Bełz z biura promocji zamojskiego magistratu. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele innych samorządów.

- Nie spodziewam się spełnienia mojego roszczenia - zaznacza poznaniak. - Ale liczyłem na jakąkolwiek odpowiedź, w której miejscowe władze choć częściowo spróbują wpłynąć na zmianę mojej negatywnej opinii. Tymczasem nie dostałem nic - dodaje.

Wojciech Fedyk, ekspert w dziedzinie turystyki z firmy Tourist Consulting podkreśla, że w takiej sytuacji powinno się turystę przeprosić. - I wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Gazeta Wyborcza - Lublin
Koniec tanich wczasów?
Z powodu coraz wyższych cen paliw i gwałtownie słabnącej złotówki nawet o 30 procent podrożały pod koniec maja wczasy w Turcji, Grecji, Hiszpanii, Włoszech i innych krajach południowej Europy.

Pan Andrzej nastawiał się na tani czerwcowy wylot do ciepłych krajów. Przed rokiem za tygodniowy pobyt w hotelu Nina Beach z dwoma posiłkami na wyspie Kos płacił 836 złotych od osoby. W tym roku cena takiej samej oferty to ponad 1600 złotych.

Biura podróży potwierdzają, że w tym roku rzeczywiście zapłacimy więcej za wycieczki do ciepłych krajów. Wszystko przez rosnące ceny paliw, słabnącą złotówkę oraz krótsze wakacje.

Czy rosnące ceny wycieczek zagranicznych wpłyną na rozwój turystyki krajowej? Właściciele popularnych ośrodków wczasowych nad Bałtykiem nie dostrzegają różnicy w liczbie turystów.

Za pokój w dobrym standardzie trzeba zapłacić od 200 do 400 złotych za osobę. Tygodniowy pobyt nad Bałtykiem wyniesie od 1,4 tys. do 2,8 tys. zł (bez wyżywienia i dojazdu). Tańszym rozwiązaniem będą kwatery prywatne, gdzie noc można spędzić już za 40-50 złotych.


Czytaj Kronikę policyjną Lubelszczyzny
Czytaj nasz luźny serwis - Z przymrużeniem oka

Najświeższe wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubartow.naszemiasto.pl Nasze Miasto