Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarosław z Siedlisk odnalazł się dwa lata po własnym pogrzebie!

Joanna Nowicka
Rodzina zdjęła tabliczkę z grobu w którym - jak sądzili do minionego piątku - leżało ciało ich syna
Rodzina zdjęła tabliczkę z grobu w którym - jak sądzili do minionego piątku - leżało ciało ich syna JN
Jarosław z Siedlisk koło Lubyczy Królewskiej został pochowany niespełna dwa lata temu. Tak przynajmniej sądziła jego rodzina do ubiegłego piątku. Tego dnia w Rzeszowie mundurowi zatrzymali mężczyznę, który przedstawił się imieniem i nazwiskiem pochowanego mieszkańca Siedlisk. Sprawę zweryfikowano u rodziny Jarosława. Ci nie mają wątpliwości, że to on. Jak doszło do tak fatalnej pomyłki?

Zwłoki mężczyzny, który dziś spoczywa w grobie mieszkańca Siedlisk zostały znalezione 1 stycznia 2012 roku w lesie na terenie nadleśnictwa Werchrata w woj. podkarpackim. Prokuratura w Lubaczowie podejrzewała, że ciało należy do 36-letniego wtedy Jarosława z Siedlisk, który 10 miesięcy wcześniej zniknął z domu i nie dawał znaku życia. Rodzina została wezwana na rozpoznanie ciała a to jak tłumaczy Prokurator Rejonowa w Lubaczowie, Maria Potoczna, nie budziło wątpliwości co do tożsamości denata:

- Matka przyznała, że to jej syn. Dlatego nie przeprowadziliśmy badań DNA – mówi prokurator i dodaje: - Nie dziwię się tej pomyłce, bo podobieństwo było niesamowite. Poza posturą zgadzały się urazy z przeszłości na ciele, przebyta operacja czy stan uzębienia.

Prokurator dodaje, że twarz mężczyzny, którego znaleziono w lesie była w takim stanie, że nie dało się jej rozpoznać. Dziś wiadomo już, że zaszła pomyłka. Jak cała sprawa wyszła na jaw? W ubiegły piątek do jednego z mieszkań w Rzeszowie na osiedlu Baranowce weszli kryminalni z tutejszej jednostki. Mundurowi mieli informacje, że w lokalu przebywa osoba poszukiwana: - Informacje pozyskujemy w różny sposób. Niekiedy dostajemy po prostu sygnał, że tu i tu może być osoba poszukiwana i sprawdzamy sprawę – mówi komisarz Paweł Międlar, rzecznik rzeszowskiej policji.

Jarosław z Siedlisk odnalazł się w Rzeszowie

Policjanci znaleźli w mieszkaniu Jarosława z Siedlisk. Mężczyzna przedstawił się swoim imieniem i nazwiskiem. Policjanci sprawdzili dane. Okazało się, że należą one do osoby, która nie żyje. Jeszcze tego samego dnia mundurowi pojawili się w Siedliskach. By nie martwić niepotrzebnie rodziców mężczyzny, pokazali zdjęcia Jarosława jego bratu: - Od razu powiedziałem, że to on – mówi dziś najmłodszy brat.

Ojczym i brat Jarosława pojechali do Rzeszowa. Tu potwierdzili ostatecznie tożsamość mężczyzny i zabrali go do domu. Gdzie był „zmarły” przez ostatnich kilka lat? – Głównie w Rzeszowie. Pomieszkiwałem u znajomych i mojej przyjaciółki. Koledzy często pozwalali mi u siebie nocować. Czasem wygrywałem coś w totolotka. Jakoś się żyło – tłumaczy.

Jarosław dodaje, że o swojej „śmierci” dowiedział się rok po fakcie, gdy jego partnerka założyła mu w sądzie sprawę o nękanie. Później co prawda się dogadali i wciąż spotykali, ale efektem zgłoszenia o stalkingu było zawiadomienie z sądu o umorzeniu sprawy ze względu na śmierć pozwanego: - Tak się dowiedziałem. Mówiła, żebym zadzwonił do domu i wyjaśnił sprawę, ale mnie coś blokowało. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Wiem, że dopiekłem rodzicom, że „przepraszam” nie wystarczy, ale ja po prostu nie byłem w stanie zadzwonić – mówi Jarosław. Mężczyzna nie chce jednak mówić o tym dlaczego w 2011 roku nagle zniknął z domu.

Podkreśla też, że przez cały czas od zniknięcia nie kontaktował się z rodziną: - Ludzie mówią różne głupoty, np. że tu bywałem, na swoim grobie nawet. Albo, że „umarłem” specjalnie dla ubezpieczenia, albo uciekałem, bo szukała mnie policja. Prawda jest taka, że nigdy nie zadzwoniłem do domu. A ubezpieczony nawet nie byłem. Z kolei list gończy ponoć faktycznie istniał, ale o tym dowiedziałem się w piątek, bo został wydany po moim zniknięciu. Nie wiem dokładnie o co w tym chodzi – mówi mężczyzna.

Z sytuacją nie może dziś poradzić sobie zarówno on jak i cała rodzina: - Nie było dnia, żebym nie poszła na jego grób, nie modliła się – mówi zapłakana matka mężczyzny – Nie wiem co czuję. Świat mi się znów zawalił, nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Ludzie mówią „ciesz się”, ale ja nie potrafię tak po prostu przejść z tym wszystkim do porządku dziennego. Mam żal do prokuratury, że badania DNA nie zostały wykonane. Teraz z kolei nikt nam nic nie wyjaśnia, nie mówi jak się zachować. A przecież on wciąż figuruje jako zmarły!

Jarosław z Siedlisk chce odzyskać tożsamość

Co może zrobić mężczyzna, by odzyskać tożsamość? - Wystąpić do sądu o unieważnienie aktu zgonu. Może też zgłosić się do kierownika Urzędu Stanu Cywilnego bądź lokalnej prokuratury z wnioskiem, by te organy wystąpiły w tej sprawie do sądu - informuje Bartosz Kwiatkowski, adwokat z Lublina.

A kto leży w grobie na siedliskim cmentarzu? Tego nie wiadomo. Śledztwo zostaje wznowione. Na dziś wiadomo, że mężczyzna miał umrzeć z przechłodzenia. Przed odkryciem zwłok ciało leżało w lesie około miesiąca. Prokurator Maria Potoczna zapowiada ekshumację i badania genetyczne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto