Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

20-latek uzdrowiony przez św. Antoniego?

Joanna Nowicka
Sanktuarium w Radecznicy, po kilkudziesięciu latach zapomnienia, znów odradza się jako cel licznych pielgrzymek
Sanktuarium w Radecznicy, po kilkudziesięciu latach zapomnienia, znów odradza się jako cel licznych pielgrzymek JN
Młody mężczyzna miał przerzuty niemal w całym ciele. Nowotwór "zjadł" już m.in. wątrobę i płuca. Jego śmierć była, zdaniem lekarzy, kwestią godzin. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. 20-letni Kamil się wybudził, a choroba zaczęła się cofać. O swoim uzdrowieniu opowie publicznie w radecznickim sanktuarium. Medycyna w sprawach cudów, jest jednak sceptyczna.

Jednak rodzina nie ustawała w modlitwie nawet wtedy. O pomoc wytrwale prosili św. Antoniego. W tym najgorszym momencie stało się coś niewiarygodnego. Kamil się wybudził, a choroba zaczęła się cofać.

Dziś chłopak jest już w domu, z rodzicami, w rodzinnej miejscowości położonej kilkadziesiąt kilometrów od Radecznicy. Odrastają mu włosy po chemioterapii, wracają siły fizyczne. Kamil od niedawna jeździ już nawet samochodem.

20-latek wraz ze swoją rodziną opowiedzą dziś w Radecznicy o walce z chorobą. Wystąpią publicznie podczas spotkania Rodziny Radia Maryja w sanktuarium świętego Antoniego. Świadectwo mają nagrać telewizyjne kamery.

- Namówiłem ich do tego - nie kryje ojciec Zenon Burdak, wikary z Radecznicy. I zaraz dodaje: - Takie historie wypowiedziane publicznie powinny nam przypominać, że nadzieja ma zawsze umrzeć na samiusieńkim końcu.

- Nigdy wcześniej nie słyszałem o cudach i nie spotkałem się w swojej pracy z sytuacją, którą można by cudem określić - studzi emocje dr n. med. Wojciech Prażmo, specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej. - Osobiście nie wierzę w cudowne uzdrowienia. O takich przypadkach nie mówi też nic współczesna medycyna.

W latach 50. Radecznica, będąca prężnym ośrodkiem edukacyjnym, stanowiła cel pielgrzymek niemal z całego świata, przez ówczesne władze została zdegradowana do magazynu płodów rolnych i szpitala psychiatrycznego. I właśnie z tym drugim zaczęto powszechnie kojarzyć to miejsce.

Zdaniem bernardynów, którzy sprawują pieczę nad sanktuarium, jedynym na świecie miejscem objawień św. Antoniego, obecnie następuje zwrot w jego historii.

Ludzie wierzą i zdrowieją

W 1664 roku św. Antoni z Padwy miał się objawić na tzw. Łysej Górze Szymonowi Tkaczowi, ubogiemu mieszkańcowi Radecznicy. Święty przedstawił się zaskoczonemu mężczyźnie i zażyczył wybudowania świątyni na miejscu objawienia. Obiecał, że nikogo, kto się do niego zwróci, nie zostawi bez pomocy. Świątynia powstała, a Antoni z Padwy miał dotrzymać słowa: - Dziś, po kilkudziesięciu latach starań o wymazanie Radecznicy z ludzkiej świadomości, święty w sposób szczególny przypomina o tej obietnicy - przekonuje o. Zenon. Bernardyni założyli nawet specjalną "Ksiągę Cudów", w której dokumentują spektakularne przypadki uzdrowień. Bo Kamil, który dziś w Radecznicy opowie, jak w cudowny sposób pokonał raka, nie jest jedynym, który wierzy i wie, że święty go uratował.

22-letnia Ewelina dziś studiuje informatykę na Politechnice Rzeszowskiej. Pięć lat temu niemal nie zginęła w wypadku samochodowym. Miała roztrzaskaną głowę, zmasakrowany był nawet mózg. Przez kilka miesięcy lekarze sztucznie podtrzymywali ją przy życiu, nie dawali jej jednak większych szans. Rodzina wytrwale się modliła. Ewelina po kilku miesiącach śpiączki zaczęła dawać pierwsze znaki życia. Potem już szybko dochodziła do siebie, rehabilitacja przynosiła niesamowite efekty. Wróciła do domu, zdała maturę, dostała się na studia. W lipcu br., w swoje urodziny, skoczyła ze spadochronem z 5 tysięcy metrów. Sama o sobie mówi, że jest z "serii limitowanej".

Być może opowie o sobie Ula, dziś wesoły przedszkolak z okolic Radecznicy. Dziewczynka urodziła się bez części mózgu. Miała nie słyszeć, nie widzieć, nie reagować na żadne bodźce. Dziecko w pośpiechu zostało ochrzczone. Gdy Ula przebywała w szpitalu, jej ojciec ruszył po pomoc do Antoniego. Dziś dziewczyna ma się świetnie.

O przypadkach cudownych uzdrowień można w Radecznicy usłyszeć niemal na każdym kroku. W ostatni weekend po kuchni sanktuarium krzątała się kucharka, pani Halinka. Ona też ma za co dziękować. 10 lat temu jej tata leżał w szpitalu. Wystąpiły komplikacje pooperacyjne - miał skrzep w jelitach. Jego organy przestały pracować, lekarze nie dawali większych szans. Córka przyniosła mu wodę ze źródełka, które bije w miejscu objawień świętego: - Miałam go nią jedynie obmywać, ale przypadek sprawił, że ktoś dał mu się jej napić. Następnego dnia odżył - wspomina kobieta. Jej tata jeszcze wiele lat później pokonywał kilkanaście kilometrów dziennie na rowerze.

Niezwykłość Radecznicy nie uchodzi uwadze władzom Kościoła katolickiego. Radecznickie sanktuarium zostało 4 lipca podniesione przez papieża Franciszka do godności bazyliki. Tego dnia radosne wieści przekazał ojcom telefonicznie biskup Marian Rojek. Od momentu złożenia wszystkich wymaganych dokumentów w Stolicy Apostolskiej minęło zaledwie 9 miesięcy: - To niezwykłe. Młyny watykańskie są bardzo powolne, ale i dokładne. Zwykle takie procedury trwają wiele lat - cieszą się bernardyni przygotowując się do oficjalnych uroczystości nadania tytułu bazyliki mniejszej radecznickiemu sanktuarium. Wydarzenia z tym związane zaplanowano na 5 i 6 września.

Co na to medycyna?

- Nie słyszałem o cudach i nie spotkałem się w swojej pracy z sytuacją, którą można by cudem określić - nie miał wątpliwości poproszony o komentarz dr n. med. Wojciech Prażmo, specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej. I zaraz dodał: - Osobiście nie wierzę w cudowne uzdrowienia. O takich przypadkach nic nie mówi też współczesna medycyna - zastrzegł.

Jak zatem wytłumaczyć przytoczone historie?

- W medycynie zdarzają się błędy, również w rozpoznaniach choroby i stopnia jej zaawansowania - tłumaczył lekarz.
Wojciech Prażmo podkreślał jednak, że pacjentów z dobrym samopoczuciem i pozytywnym nastawieniem "leczy się lepiej": - Oni łatwiej znoszą chorobę, ale to nie znaczy, że ona znika - studził nadzieje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto